Kryzys podczas występu LIVE

Występu w programie Mam Talent! nie da się porównać do żadnego innego. To zderzenie się samooceny i wyobrażeń człowieka o sobie samym z rzeczywistością, którą widzą inni. Bardzo ciężko jest być w pełni obiektywnym wobec tego co wykonujemy… Tego co kochamy najbardziej. Długo zastanawiałam się czy moje akrobacje są nadal dziecięcym hobby, czy może ukradkiem wskoczyły na poziom profesjonalny… Z chwilą zakwalifikowania się do programu stwierdziłam, że występ na żywo będzie wyrocznią w tej sprawie.

Pamiętam ten wieczór bardzo dobrze… Siedziałam na metalowych schodach, czekając aż jury oceni pokaz występującego przede mną półfinalisty. Choć stres próbował mnie paraliżować, starałam się nieprzerwanie ruszać, tak by moje mięśnie nie traciły ciepła, a przez to gotowości do ekstremalnych akrobacji. Od TEJ sceny dzielił mnie tylko jeden stopień…. i maksymalnie jedna minuta… Niewiarygodne! Moje serce uderzało jak młotem.

Wszystko było dobrze przygotowane. Ciało wyćwiczone, kostium oryginalny, make up i fryzura pasująca do konwencji, stan umysły pozytywny… Jednej rzeczy jednak nie przemyślałam – pozycji startowej. Czyli tego, jak w pierwszej chwili występu zobaczą mnie widzowie. Moim wyborem był tzw. cheststand czyli efektowna figura, w której ciężar całego ciała (odwróconego i wygiętego) spoczywa w większości na szyi i klatce piersiowej. Stopy (od tyłu) dotykają głowy. To piękna poza, jednak gdy stres intensyfikuje przepływ krwi w żyłach, a konferansjerzy prowadzą nadzwyczaj długą zapowiedź występu, wkrótce twarz robi się czerwona, a w płucach zaczyna brakować tlenu. Może też pojawić się uczucie „dużego ciśnienia” w głowie. Pozycja ta bowiem bardzo utrudnia oddychanie i krążenie. Zauważyłam, że Agnieszka Chylińska patrzy na mnie mocno zaniepokojona…

 

I zaczęło się! Wielka kamera śmignęła mi przed oczami, planowo zmieniłam pozę, wykonałam kolejny ruch i… zrobiło mi się słabo. Obraz rozmył się w oczach, poczułam jak opuszczają mnie siły. Moja świadomość na kilka sekund wyłączyła się. Ciemność… Czy może stać się coś gorszego, niż zemdlenie na scenie? Po tylu miesiącach przygotowań?? Transmisja live już trwała, a ja przeżywałam horror. Ale jednak… mimo że, nieszczęsny cheststand na kilka sekund odciął mi jaźnię, moje ciało nie przestało występować… Wyprost kolana, flex… Dalej poruszało się według ustaleń. Choć działo się to poza moją kontrolą, podejrzewam, ze nikt nie zorientował się, że właśnie przeżywam kryzys życia 🙂 Po kilku sekundach zyskałam możliwość głębszego oddechu, krew odpłynęła z głowy, a ja zebrałam się w całość, by uratować ten występ. Udało się najlepiej jak mogło, przeszłam do Finału.

To, co mnie uratowało to tzw. pamięć mięśniowa. Ćwiczyłam ten układ tyle razy i w takich warunkach (trening z zamkniętymi oczami, przy zgaszonym świetle), że choreograficzne ruchy stały się dla mnie nawykiem. Weszły w krew. Nie musiałam myśleć, jaką sekwencję mam teraz wykonać, po prostu same się działy, gdy do uszu dochodziła muzyka. Mięśnie wiedziały i pamiętały co mają robić.

To wydarzenie było prawdziwym „chrztem bojowym”, ale musiało zaistnieć, bym mogła poczuć się profesjonalistą. Nigdy nie żałuj sobie ilości treningów samej choreografii. Ćwicz tyle, by mięśnie dobrze ją zapamiętały 🙂

 

 

1 thought on “Kryzys podczas występu LIVE

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *